Na ten film pójdę z ojcem. Nie byłem z nim razem w kinie od mojego dzieciństwa, a mam już 40 a ojciec ponad 60 lat. Ale tata mój kocha westerny! Wszystkie! Lepsze i gorsze. Mieszka daleko, ale na ten film muszę ojca zabrać.
Poza tym pewnie jest jakiś sentyment do "siedmiu wspaniałych" ze Stevem Mcqueenem. Mimo iż to nie moje czasy, to warto zobaczyć nowszą wresję tego filmu.
Jestem od Ciebie o dekadę młodszy, a mój ojciec sporo starszy od Twojego ojca. Mój to koneser, nauczył mnie wszystkiego o westernie, i ja muszę mu rozsądniej dobierać nowe westerny, bo gdybym chciał mu pokazać remake naszych ukochanych "Siedmiu wspaniałych" nie mający nic rozsądnego do zaoferowania, spotkałbym się ze zniesmaczeniem i wredną szyderą z mojego gustu.
Cóż, podobnie jak z nową wersją "Zjawy", że jest tylko w porządku, czyli mocno średni. W "3:10 do Yumy" wyszli z ciasnych pomieszczeń, w których bohatera zarażało i uwodziło romantyczne zło na rzecz większej przygody i widowiskowości, zamysł może ciekawy, ale nieudany. Aktorstwo mniej wyraziste. W obu przypadkach dodali im też do przygody syna, jakby to był wymóg. Dla mnie oryginały były po prostu dużo mądrzejsze, więc remaki są przegrane. Jedyny nowy western, który tylko dorównał poprzednikowi to chyba "Prawdziwe męstwo", głównie dlatego, że niemal wszystko tam było zerżnięte (łącznie z dialogami) a oryginał nigdy nie był tak nieśmiertelnym klasykiem jak "15:10 do Yumy", "Siedmiu wspaniałych" czy nawet "Człowiek w dziczy". Wniosek jest taki, żeby brać się za nowe wersje westernów, które są bardzo zapomniane.
"Prawdziwe męstwo" na pewno jest większym klasykiem, niż "Człowiek w dziczy". Jak Coenowie kręcili swój film, to wszyscy pytali ich, jak się to będzie miało do oryginału z Waynem. O "Człowieku w dziczy" większość (nie licząc oczywiście koneserów) słyszało tylko z powodu "Zjawy" (podobnie było z "Bękartami wojny" i włoskim niby oryginałem). Nie twierdzę, że to był zły film, ale nie porównywałbym go pod względem popularności z "Prawdziwym męstwem".
A osobiście uważam, że Coenowie przewyższyli oryginał, który mimo wszelkich starań był pod wieloma względami po prostu kolejnym filmem z Johnem Waynem.
"3:10 do Yumy" nie dorównuje może pierwowzorowi, ale to mimo wszystko solidny western. Może nie wybitny, ale teraz westernów kręci się tak mało, że cenię każdą udaną próbę.
Może to kwestia krótkiej popularności filmu "Znikający punkt" nad Wisłą, którego reżyser nakręcił w tym samym roku "Człowieka w dziczy", ale my ten film znaliśmy. Nie wiem - trudno to sprawdzić.
"Prawdziwe męstwo" to właśnie kolejny film z Waynem - taką ma popularność, kolejny i nie w ścisłej czołówce. W każdym razie nie nawykłem cenić gatunku n.p. westernu na tyle, żeby mi wystarczały do szczęścia same próby, nawet jeśli są średnie.
Najlepsze filmy z Waynem z późnego okresu to te, które próbują złamać schemat (choćby "Rewolwerowiec"). Reszta po prostu nie może dorównać najlepszym westernom Wayne'a z lat 40. i 50., szczególnie kręconym przez Johna Forda lub Howarda Hawksa.
"3.10 do Yumy" to nawet bardziej nowoczesny akcyjniak, niż taki klasyczny western. Powiedziałbym, że bliżej do klasycznego westernu ma "To nie jest kraj dla starych ludzi".
Widziałeś może "Bone Tomahawk"?
Widziałem i był dla mnie niezły. Zwłaszcza tym, że to jest naprawdę klasyczny! western - ma świetnie rozpisane dialogi i interakcje, płynie wolno. A później horror wynika na dość oczywistym połączeniu "Poszukiwaczy" którzy trafiają tam, gdzie "Wzgórza mają oczy", takie mam skojarzenia.
Ja raczej miałem skojarzenia z "Rio Bravo". Genialny Richard Jenkins to taki typowy Walter Brennan, a Kurt Russell - John Wayne. Bardzo mi się spodobał zwrot w kierunku survivalowego horroru.
Prawdziwe męstwo Coenów nie było remake'em filmu z Waynem, tylko nową ekranizacją książki, tak jak Dziewczyna z tatuażem Finchera ne jest remake'em filmów skandynawskich. Jeśli więc dialogi były zrzynane, to raczej z książki Portisa, a i trochę Coenowie dodali od siebie, czego nie było ani w książce, ani w pierwszej ekranizacji, jak np. scena z wisielcem.
I nikt nigdy nie użył słowa remake w stosunku do tego filmu? To chyba w niczym nie przeszkadza, że jest na podstawie książki.
a ja tez z ojcem sie wybieram, taki sentyment heh........pokazałem mu zwiastun i chce zobaczyć. Historia zatacza koło, pamietam swój pierwszy film z tatą w kinie, to był predator a ja mialem wtedy kilka lat :) teraz ja tate zabiorę, lubi westerny wiec niech ma
Sam pomysł na spędzenie czasu z ojcem nie jest zły, ale akurat film kompletnie do tego nie pasuje... Tylko się pański ojciec załamie, jak z ciekawego klasyka zrobią totalną szmirę... Ja obejrzę głównie dlatego, że western to western i dla mnie póki jest klimat jest ok. Jednak dla kogoś kto czuje sentyment do oryginału może to być smutne przeżycie.
Ja mam podobnie, ostatnio Sergio Leone ponownie, a w 7 wspaniałych dochodzi jeszcze mój ulubieniec Denzel W.
No wejście na salę kinową faktycznie mniej więcej tyle kosztuje, ale wyjście z sali jest już bezcenne tak jak napisałem.
Wzruszyła mnie twoja historia, ale ja wziąłem babcię na nowego Ben Hura. To był jej ostatni film jaki zobaczyła.
Dlatego bojkotuję w najbliższej przyszłości wszelkie remejki. Włącznie z tym jeszcze nie planowanym E.T. oraz Dobry, zły i brzydki
Ktoś pomyśli, że żartuję, ale mi nie jest do śmiechu. Pod koniec sierpnia u ojca lekarz zdiagnozował raka płuc... :( Na razie jest ok. Dziś już zaczyna "chemię". Nie wiem co myśleć. Ojciec ma pozytywne nastawienie. Na razie na 100 % na film pójdziemy...
W takim razie życzę zdrowia i good luck!
PS: Zróbcie sobie maraton, włącznie z Samurajami Kurosawy;)
Toś błysnął. Widzisz? Masz najlepszy przykład, że ty bezmyślnie trollujesz a tu jeb możesz się rozbić o mur, prawdziwego życia,gdzie nie ma heheszków i trollingu. Jak młotek się zachowujesz, taki bot zaprogramowany do wyrzucania z siebie coraz większej ilość gówna. Pozostaje mieć nadzieję, że jesteś jeszcze w gówniarskim wieku i zmądrzejesz. Ciekawe ile razy już twój zryty trolling, mógł być stosowny jak sikanie na grób...
I co? Teraz mam zapaść się pod ziemię, bo u jakiegoś faceta zdiagnozowano raka płuc, na co mam 0 potwierdzenie? Jak to w ogóle ma się do mojego posta, który w żaden sposób nie był osobistym przytykiem, do tej konkretnej osoby?
Serio, ty już naprawdę nie wiesz jak zwrócić moją uwagę. Nawet cudze lęki i choroby do tego wykorzystujesz, chamie
"Nawet cudze lęki i choroby do tego wykorzystujesz, chamie" O tym właśnie mówię D;
Ty sobie ze wszystkiego zawsze i wszędzie robisz jaja i każdą krytykę odbierasz jako jawny atak na twoją osobę. Raz, że sylwetka trolla, którą tu wykreowałeś jest pozbawiona refleksji, dwa masz problem z dystansem do samego siebie czego kolejnym dowodem jest ten post .
Podpiął ktoś dziecku neta i dziecko myśli, że rozmawia z botami a nie ludźmi. Wyjdź na dwór.
Czyli, co? To była śmiechowa zaczepka od mojego ulubionego kumpla z tego portalu? Nie kompromituj się dzieciaku. Stale zabiegasz o moją uwagę za pomocą obelg, więc czego się ode mnie spodziewasz? Empatii? Spadaj, bo naprawdę zaczynasz mnie już nudzić.
"Stale zabiegasz o moją uwagę za pomocą obelg"
Nie przenoś na mnie swoich cech bo to typowa projekcja. To ty stale zabiegasz o bycie naczelną attention wh*** tego portalu i piszesz z pozycji jakiegoś samozwańczego bossa tego portalu, piszesz o jakiejś sławie, ludziach, którzy chcą się w niej skąpać. Sława z anonimowego konta, jeszcze na takiej stronce. Wszystko mówi samo za siebie fajne masz priorytety. Życzę kolejnych 38 tysięcy postów i kolejnej dekady spędzonej na pisaniu bzdur na filmwebie.
Mój tata jest fanem filmów wojennych i tego bakcyla przejęłam od niego, ale od jakiegoś czasu poszerzyliśmy nieco rodzaje filmów, na które wybieramy się razem. Kilka lat temu spóźniliśmy się do kina i poszliśmy na inny film niż planowaliśmy - trafiliśmy wówczas na "Django", więc całkiem nieźle ;) od tej pory filmy w klimacie Dzikiego Zachodu też staramy się w miarę możliwości oglądać wspólnie - na "Siedmiu" do naszego duetu dołączy mój men, więc mam nadzieję, że film okaże się trafiony i zapoczątkuje naszą nową, potrójną, rodzinną tradycję ;)
Tatę do kina wyciągam dość często, ale kto wie, czy zaplanowałabym akurat ten film. Dzięki za pomysł:) Gdyby remake* się nam nie spodobał, obejrzymy później razem starą wersję - to też cenne:)
* Tak, remake remake'u; "Siedmiu samurajów" też znamy;)
Zazdroszczę (szczerze) - ja ze swoim nie utrzymuję stosunków od lat (a mam 44), ponieważ wraz z matką wręcz patologicznie nienawidzą mojej żony (z którą jestem od 19 lat), próbowali też pozbawić mnie praw rodzicielskich i odebrać mi syna ("dla jego dobra") - teraz jest jeszcze gorzej, bo powoli umiera na nowotwór, zaś ja nadal z nim nie rozmawiam, gdyż ze starczym uporem powtarza że gdybym był dobrym synem to bym zostawił tą złą kobietę i wrócił do nich...życie czasami jest naprawdę pop/ierdolo/ne
Wczoraj oglądałem właśnie z ojcem :) Uwielbiam westerny tak samo jak mój ojciec i ojciec mojego ojca. Po wyjściu z kina równo stwierdziliśmy ze film był ok, ale... nie to samo co oryginalny M7 :)
To tak jak ja, gdy zobaczyłam billboard na mieście :) Ale mój Tato nie chciał iść :( Ostatnim razem byłam z Nim w kinie na Matrixie kilkanaście lat temu...
Ja również od razu stwierdziłem, że wezmę do kina mojego ojczyma, z którym oryginał oglądałem, oraz mojego dziadka xD Obowiązkowo!
nie zabierajcie ojców na ten film ...naprawde totalna klęska, a jak powie wam że dobry to tylko przez grzeczność.. puście im true grit to jedyny fajny w miare nowy western
Stary mega szacun. Też tate bym chętnie zabrał na ten film. W końcu on zaraził mnie miłością do westernów a chyba od tego zaczęła się miłość do kina. Kurde wiecie że chyba od tego? To były właśnie te produkcje na które czekałem, chciałem zobaczyć, nie mogłem się doczekać. Muszę staruszka na to wyciągnąć, choćby na siłe. Sam tytuł zobowiązuje.
brawo , świetny pomysł ! ja z mamą już nie zdążyłam ... wprawdzie starsza była , ale zawinęła się w tydzień :-( idźcie koniecznie !
Film nieporozumienie. Nie ma startu do oryginału. Nie wiem po co i czemu miał służyć ten remake.